Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
24
przywaliłamupięściąwtwarzikopnęłagonajmocniej,jak
potrafiła.Mężczyznasięzatoczył.
Dopieroterazmusięprzyjrzałainiespodobałosięjejto,
cozobaczyła.Byłwysoki,łysyiżylasty.Miałokrucieństwo
wewzroku.Czarnekropkinadbrwiami.Wdodatkuzamiast
sięzezłościć,uśmiechnąłsięszeroko,aoczybłysnęłymujak
kotu.Tobyłochybajeszczebardziejzłowróżbneniżzłość,
którejsięspodziewała.
–Tojestskarb–powiedziałzdzikąradością.–Ipopatrzcie,
comanaszyi.PrawdziwaGwiazdaPółnocy.Będzieszmoją
królową,kochanie.–Wyszczerzyłzębyjakagresywnypies.
Jessestanąłnaprzeciwniegonaugiętychwkolanachno-
gachizaprosiłgogestemdowalki.Wyglądałtrochęjakmałpa
wklatce.Alineodsunęłasięniecoiprzyciągnęładosiebiemi-
skęzgulaszem.Westchnęła.Starałasięprzełknąćjeszczekilka
kęsów,myślączżalem,żeinnekobietyleżątylkonawznak,
aonafundujeswojemunierodzonemudzieckuniedożywienie,
zmęczenieibitkibarowe.
Blondynuderzyłłysegopięściąwtwarz,atenmuoddał.
Niebyłowtymanitechniki,anifinezji,leczbrutalnasiła.
Alineuśmiechnęłasięzpolitowaniem.Stanęłazbokubaru.
ZamomentdołączyładoniejNura,patrzącześrednimzain-
teresowaniemnarozwójsytuacji.
–Chceszkapkęczegośmocniejszego?–zapytała,otwie-
rajączakurzonąbutelkęokształcie,któryprzywodziłnamyśl
naczyniaalchemika.
Alinepokręciłagłową.Tymczasemłysolchwyciłławę,
poczymzwaliłzniejtrzechmężczyzn,podniósłjąirzucił
wblondyna.Jesseuchyliłsię,aławazwielkimimpetemwal-
nęławsiedzącychprzybarzetypów.Jedenznichwrzasnął
jakpotępienieciupadł,aletrzechinnychrzuciłosiędowalki.
Dołysegodołączyłoparuinnychtowarzyszyijużzamoment
wydawałosię,żewalcząpraktyczniewszyscy.
BezpiecznazabaremAlinebezwiedniezachichotała,abar-
mankaobjęłająramieniemzporozumiewawczymuśmiechem.
Ichspokójnietrwałjednakdługo.Zakilkaminutzchaosu