Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
lokówdocielskapełnoetatowegodrwala.
Odmachujęmuiprzechodzędalej,mijającregałzksiążkami
iprzyłączonądoniegosofąorazstolikiemzkoronkowąserwetą,
dochodzędozaułkapołożonegownajdalszymkąciehali,
odgrodzonegoparawanamiodresztymarketu.Jedwabnymateriał
parawanówwarszenikowejzielenipokrywawzórornamentowych
irysówiważek,plączącsięizapętlającsamwsobie.Odgarniam
zasłonkęzkoralików,poczymwchodzędośrodka,drewnianepaciorki
klekoczą,obijającsięjedneodrugie.
O,Miruś,jużjesteś.Zuzatasujetarota,koloroweoczkapierścieni
najejpalcachłapiąświatłopłomieniświec,mieniącsięipobłyskując
wpółcieniu.
Kładziekartynastoliku,przedzielatalięnapół,rzucamizachęcające
spojrzenie,podktóregodymnąsłodkościązawszekryjesiędrugiedno.
Wskazujębrodąnalewąkupkę.Unosiwierzchniąkartę.Jej
wymalowanenabordowoustanadymająsięwtajemniczymuśmiechu.
Wstajezobitegoliliowympluszemkrzesła.Kładzieręcenakrągłych
biodrach,rozglądającsięposwojejkanciapieokultystycznychrupieci.
Zaraz,zaraz,gdziejatoschowałam.
Szerokierękawyspływająjejpoprzedramionach,skrywającdłonie.
Jedwabnasukienkaszytanawzórkimonaokrywajejpulchnekształty
falamikobaltowejtkaninywmagnolieignącesiępiórapawiegoogona
spoglądającenamniezmultiplikowanym,granatowymokiem,które
obserwuje,kiedyZuzkaniepatrzy.Materiałnadawałbysięrównież
nazasłonkiwsalonieeleganckiejpaniusi,codorobiłasię,złapawszy
bogategomęża.Nieżebymoceniała,dobrzedlaniej.
A,tutaj.
Zuzkaklaszcze,podchodzidoregałuobłożonegokryształami
isuszamizamkniętymiwpuszkachmalowanychwstarymstylu.Staje
napalcach,sięgającdonajwyższejpółkiizbierajakieśszpargały.
Większośćludzipotrzebowałabydotegokrzesła,aleZuzkamametr
dziewięćdziesiątwzrostuidodatkowedziesięćcentymetrówszpilek,
więcświetnieradzisobiesama.