Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Anitaroześmiałasięnagłosipokręciłagłową.
Zaręczamci,żetożadengrzyb.Wręczprzeciwnie,pół
mojegorokudoniegowzdycha,bodrugiepółjestjuż
wstałychzwiązkach.Chociażiwtejgrupienapewno
znalazłybysięcichewielbicielki.
Toileonmalat?
Maksczterdzieści.Iwyglądabardzozachęcająco.
Odkiedyzajęciaprowadzątacymłodziadwokaci?
zdziwiłamsię.
Powyborzenowegodziekanasporosięzmieniło.Ale
Kosteckijesttylkochwilowo.Aszkoda,boakurat
onpotrafizachęcićdosłuchania…powiedziała
przeciągleAnita.
Niechcępytać,jakzachęca.Prychnęłam.
Czemuwogóleoniegopytasz?Jesttwoim
przeciwnikiemwsprawieLubańskich?
Nie,nie.Prawdopodobniebędęznimwspółpracować
wsprawiemojegoszwagra.Jeszczenieznamszczegółów
ucięłam.
NarazieniechciałamwprowadzaćAnitywtemat.Był
drażliwyidotyczyłmojejrodziny,więcszczegóływolałam
zostawićdlasiebie.NawetjeślibyłatoAnita,której
bezgranicznieufałam.Skinęłatylkogłowąiwskazując
nazegarek,niemalwybiegłazkancelarii.Skoropan
mecenasmiałzapółgodzinyzacząćzajęciaztrzecim
rokiem,tomożeznajdzieprzedtymchwilę,byodebrać
telefonodemnie,pomyślałam.Iniezwlekając,odrazu
wybrałamjegonumer.