Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Nicztego–dodałześmiechem.
–Nie?–Wmoimgłosiesłychaćbyłozawód.
–Nie…
–Dlaczego?
–Bointeresyrobięwyłączniezosobami,któreznamlubjestem
wstanieprześwietlić,ajanieznamnawetpaniimienia.
Ach,więcotomuchodziło.Chciałpoznaćmojedane.Spryciarz.
–NazywamsięOrianaSacci–przedstawiłamsię.
–Jużlepiej–skomentował.–Toczymsiępanizajmuje,pani
Oriano,wprzerwiemiędzynieszlachetnymiinteresami?
–ProwadzębutikprzyViaRipetta–odpowiedziałam.
–Dobrzewiedzieć.
–Zamierzapanzrobićumniezakupy?–Popatrzyłamnaniego
wyzywającoizagryzłamseksowniedolnąwargę.
–Ktowie…
–Ztymmożebyćdrobnyproblem…Sprzedajęsukienki,anie
smokingiimaski.
Wtymmomencierozległsiępierwszydzwonekoznaczający
koniecznośćpowrotunasalęwidowiskową.
Cholera…Takbardzoniechciałamwracać,byoglądaćwygibasy
nieszczęsnychtancerzy.Zdecydowanieciekawszywidokmiałamteraz
przedoczami.
–Ikoniec„randki”.–Westchnęłamciężko.
–Byławystarczająca–mruknął.
–Naprawdę?Tychkilkazdań?–zapytałam,niekryjąc
rozczarowaniawgłosie.
–Zdobyłemadres.Celosiągnięty–odparłzrozbawieniem.
–Dowidzenia,paniSacci.
–Panno–poprawiłamgoznaciskiem.
–Panno–powtórzyłiwspierającsięnalasce,ruszyłwstronę