Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Patrzę
Patrzę.Możesięczasemwydawać,żepatrzę,aniewidzę,aleod
tegomamaparat.Potemwszystkosięokazujeiwidzę,nawetto,co
umknęłomizapierwszymrazem,wtamtejchwili.Patrzę,czasem
przezłzy,botowszystkojesttakiewzruszające;widzęjakbywięcej
niżoni,bojestemzboku,bopatrzę.Miewamniekiedyochotęza-
prosićichtunabok,żebyzobaczyli.Czasemprzymykampowieki,
żebywidziećlepiej,ostrzejrobieniewielkichoczuniezawszepo-
magaalbowręczprzeciwnie,alelubięsięteżdziwić,iniemogę
nicnatoporadzić.Mrużęoczy,nawetjakniemasłońca,alesobie
jewmawiam,wtedyzdjęcienabierakolorów.Niewszystkojestczar-
no-białe.Naszczęście.Choćwłaściwienielubiękolorównasobie,
wsobie.Noszęsięnaczarnoimieszkamwbiałymmieszkaniu,to
wzupełnościwystarczy.Tomnieuspokaja,jestwtymporządek
iharmonia.
Wdomuotaczałymnietezdjęcia,rozwieszonenaścianachjak
bielizna,możnabyłobudowaćznichhistorie,reportaże.Udawało
misiępołączyćkropki,zbiegiokoliczności.Ludzi,którzysięnie
znali,alemielitylezesobąwspólnego.Wszyscyjesteśmywbrew
pozorombardzodosiebiepodobni,choćtakbardzostaramysię
wyróżnić,możewłaśniedlatego.Jeśliwięccośwyjątkowowpadło
miwoko,tozawszebyłodlamniewielkiezaskoczenie.Byłydni,
8