Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ryzykownezagrania,szybkiedrifty,dudniącąmuzykę.
Itakteżbyłowgrudniowąnoc,kiedymójbratwiózł
mojążonędoszpitalawypadłzzakrętuiuderzył
wbetonowysłupestakady.Niedopilnow,żebyKamila
zapięłapasy,niezachowałostrożności,niepomyślał
oniczym.Mojażonaniemiałaszansnaprzeżycie,
wyleciałaprzezprzedniąszybęizginęłanamiejscu.
Odtamtejporynierozmawiałemzbratem.Nie
przyszedłemnapogrzeb,bobyłatamcałamojaijej
rodzina.Ajaprzecieżniemiałemjużrodziny.Byłem
sam,zupełniesam,zdalaodtej,któramniekochała
miłościąpozbawionąegoizmu,krytyki,miłościączystą
jakłzaniemającaodwagispłynąćpomoimzmrożonym
policzku.Kczałemwśródśnieguiprzymarzniętych
kwiatównajejgrobie,prosząclitościwegoBogaoto,
abyzakończyłmojenicniewarteżycieiukrócił
męczarnięcodzienności.Aleonniesłuchał.Albowcale
goniebyło.Amożeniebyłogodlamnie.Dlatego…
postanowiłemwziąćsprawywswojeręce.Zawsze
wszystkozałatwiałemsam.
Terazjechałemleśnymzaśnieżonymtraktem
inaglecośzazgrzytałowsilniku,huknęłoiauto
odmówiłowspółpracy.Próbowałemjeodpalić,ale
poprzekręceniukluczykadobiegłomnietylkociche
stuknięcie.Zupełniespokojnie,anawetzrezygnacją,
otworzyłemdrzwiiwysiadłem.Mrózuderzyłwemnie
zpodwójnąmocą,bowsamochodziepracowało
ogrzewanie,ajanawetniezdjąłemkurtki.Alebyło
mitozupełnieobojętne.Ruszyłemwgłąblasu,mając
nadziejęnaspotkaniejakiegośdzikiegozwierzęcia,