Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
siętam.Wszpitalu.
***
Bardzonamprzykro.Pańskażonaodniosławiele
obrażeńwewnętrznych,zginęłanamiejscu.Niestety,
ciążabyłazbytwczesna,aby…Proszępana!Proszę
pana!!!
Biegłemkorytarzemprzedsiebie.Niechciałem
słuchaćtego,comiałmidopowiedzenialekarz.Nie
mogłemprzyjąćtegodowiadomości.Wypadłem
zeszpitalawprostnazaśnieżoneuliceWrocławiaisam
nawetniewiemjak,aleznalazłemsięwparku
Południowym.Kamilauwielbiałatuprzyjeżdżać
narowerze.Ajanigdyniemiałemczasu,abyjej
towarzyszyć.Uklęknąłemnapokrytymśniegiem
trawnikuitakbardzochciałemzapłakać.Alenie
potrafiłem,mogłemtylkokrzyczeć,leczniebyłonikogo,
ktomógłbywjakiśsposóbzareagować.Nikogonie
obchodziłmójkrzyk.Imnieteżnicnieobchodziło.
Terazliczyłosiętylkoto,żestraciłemwszystko,
cokochałem.Straciłemprzezniego!
Wiedziałemjuż,kogomamnienawidzić.Siebie
ijego.Mojegobrata!
Mariusz,obudźsię!Ktośzłapałmniezaramię.
Otworzyłemoczyirozejrzałemsiętrochę
nieprzytomnymwzrokiem.PanJózefsiedziałwdrugim
fotelu,którychybaprzysunąłdokominka,ipodawał
mikubekzpachnącymiparującymnapojem.
Przepraszam,jestemzmęczony.