Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wstałamzzabiurka.Podeszłamdooknaiażmnie
dreszczeprzeszły.Ogołoconegałęziedrzewmiotałysię
wewszystkichkierunkach.Gonionewiatrem,któryjuż
trzecidzieńzrzęduuprzykrzałsprawneporuszaniesię
pomieście.Czującciepłypowiewzfarelkistojącejtuż
przybiurkupaniUli,patrzyłam,jakszare,posępneniebo
zaciągasięodwschodujadowitymgranatem.
–Chybazaczniesypaćśnieg–wydukałamniewiedzieć,
czydookutanejszalempaniUli,czydosiebiesamej,czy
możetakrzuciłamwpustechłodnepowietrze.
–Rzuciłaśtęmałąnagłębokąwodę–odwróciłamsię
odokna.PaniUlapatrzyłanamnieswymizielonymi
oczami,którechowałysięzagrubymiszkłamiokularów.
–Nictopaninieprzypomina?–uśmiechnęłamsię
iwróciłamdoswojegobiurka.
–Aiowszem–PaniUlazdjęłaokularyiprzetarłaoczy.
–Byłaśtaksamoprzerażona,jakiona.Niesądziłam
jednak,żejądziśpośleszdotychłobuziakówsamą.
–Kiedyśmusibyćtenpierwszyraz–westchnęłam,
poczymwłączyłamlaptopa.
Woczekiwaniuażsprzętsięostateczniewłączy
ipokażemiokienkodozalogowaniasię,mojemyśli
wróciłydolistu,którytaknagleznalazłsięwmoim
posiadaniu.Musiałamtaksiedziećwzamyśleniudłuższą
chwilę,gdyżpaniUla,wstającodstołupowiedziała:
–Zapomniałaśhasładokomputera?Czymasz
trudnościzpodjęciemdecyzji,czynależysięzalogować
czyteżnie?–uśmiechnęłasiępodnosemiwyszła
zpokoju,trzymającwręceelektrycznyczajnik.