Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Muszęsięzabraćdopracy–pomyślałam,inaczej
zawalęterminy.Zresztąniemanicgorszegoniżpraca
wświęta.Odruchowosięgnęłamdotorebki,chcącjeszcze
razzerknąćnapożółkłąkartkę.Jednaknieznalazłamjej
tam.Przypomniałamsobie,żepostanowiłamjąwłożyć
tam,skądwypadła,kiedysięgnęłampostarągrubą
książkę,naokładcektórejniemogłamodczytaćtytułu.
Książkamusiałabyćbardzostara,pomyślałamwtedy,
gapiącsięnapółki.Podeszłamwięcbliżejikiedy
wyciągałamwciśniętywolumin,cośspadłonapodłogę
tużkołomoichbosychstóp.
–Czytozpowodumamy?–paniUlastałaprzy
włączonymczajnikuitrzymałanadnimswojezmarznięte
dłonie.
–Ach,nie,nie–pośpieszyłamzodpowiedzią.
Machnęłamręką,chcącostatecznierozwiaćwątpliwości
starszejpaniiwkońcuzalogowałamsiędoznajdującego
sięprzedemnąlaptopa.Jednakwciążtrwałam
wnieznanymświecie,któryjawiłmisięprzedoczyma
wrazzestarymkrótkimlistem.Polekcjachpędem
wybiegłamwciemnośćzimowegopopołudnia.
Naciągnęłamszalnabrodę.Wmieszkaniumatkibyłam
zaledwiekwadranspóźniej.Niewiedziałam,czegomam
szukać.Wkońcuznałamtukażdykąt.Takmisię
przynajmniejwydawało.Nigdyniepociągałymnie
zakamarkiszafek,półek,antresoli,aleztego,
copamiętam,anidziadek,animatkanieprzechowywali
żadnychlistówsprzedlat,któremogłybymiwjakiś
sposóbterazpomóc.Amożetotylkoprzypadkowesłowa,
nakreśloneniecokrzywympismem.Nierówno,niedbale.
Idączagłosemserca,przeszłamdostaregogabinetu
dziadka.Usiadłamprzybiurkuzciemnegodrewna.
Dotknęłamznajomejwypukłościręcznierzeźbionejnogi
mebla.Będącmałądziewczynką,lubiłamsiębawićpod
biurkiem,udając,żejegonogisązjeżdżalniamidlalalek.
Bawiłamsięwięcwwesołemiasteczko,kiedydziadek