Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
aletymrazemzostałamzaproszonadośrodka.
Nigdywcześniejniewidziałamtakiegomieszkania.
Takiego…pustego.Małozamieszkanego,jeżeliwiecie,
ocomichodzi.Myślałam,żetakiemieszkaniasątylko
wkatalogachzwystrojemwnętrzalbowserialach,
wktórychzapłakanepannymająlepszymakijażniż
kiedykolwiekwidziałamwrzeczywistości.
–Mieszkasztuodniedawna?–zapytałam,byzagaić
rozmowę.Stałamwprogu,namałymdywaniku
wkolorze,któryjeszczeprzedchwiląbyłbiały,ateraz
miałbrudneśladypomoichmokrychbutach.Bałamsię
ruszyćdalej.Tymbardziej,żedalejteżbyłobiało.Biało,
szklistoimetalowo.Czyliwstylu,któryzupełniemisię
niepodobał.
Rozwiązałambutyizostawiłamjenawycieraczce.Ina
przypatrywałamisięzprzekąsem.
–Wieszco…–spojrzałanamniezdegustowana–może
cidamcośnaprzebranie.Łazienkajesttutaj,weź
prysznic,jeślichcesz.Zarazcicośprzyniosę.
Pokiwałamgłową.
Poszładopokoju,aja,wsamychskarpetkach,
ośmieliłamsięwejśćdalejnanieskazitelnieczystą
podłogę.Wnaszymdomuchybanigdyniebyłotak
czysto.No,możegdymamalepiejsięczuła…Majkabyła
małaiwszędziewalałysięzabawki.Jesieniąmamarobiła
przetwory,więcwkorytarzu,wkuchniinawetwpokoju
stałypustesłoiki,którewkrótcemiałysięzapełnić
toogórkami,tojabłkami,togruszkamiwoccieitysiącem
różnychpowideł.Ajakniesłoiki,towiadrazowocami
iwarzywami.Najpierwprzybywałyogórki,które
dostawaliśmyodsąsiadkizdrugiegopiętra,albojabłka,
którerosłypodnasząkamienicą.Gdymamabyłamała,
przykamienicyuprawianoogródek.Rosłypietruszka
imarchewka,byłokilkadrzewowocowych.Myteżkiedyś
sadziliśmy,alepotembyłyinnerzeczynagłowie.Jednak
mama,gdytylkolepiejsięczuła,szukaławInternecie
coraztonowychprzepisównaprzetwory.Lubiłanowinki.
Zawszeeksperymentowała.Chybaniepotrafiła
powtórzyćprzepisuzubiegłegoroku.Potemozdabiała