Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Pogorącejkąpielipoczułemsięjaknowonarodzony.
Lekki,świeżyipachnący.Mamanapóźnąkolację,chyba
najpóźniejsząwmoimkrótkimżyciu,przygotowała
kanapkizserem,pomidoremiogórkiem.Trzykawałki
chlebazniknęływmoimżołądkuwmniejniżpięćminut.
Szczęściadopełniłaherbatazcytryną.
Siostryjużspałynajednymłóżku.Położyłemsię
naswoim.Mamazarazdomnieprzyszła.
Fajnybyłmecz?
Bardzo.Byłremis.
Azkimgrali?
Yyy…Niepamiętam.Przepraszam.
Nicsięniestało.Najważniejsze,żebyłofajnie.
Bardzoodparłemszybko.
Mamapocałowałamniewczoło,ajazasnąłem,zanim
opuściłapokój.Ispałembiteszesnaściegodzin.
Potemtatapiłregularnie.Toznaczywcześniejteżpił,
alejategoniepamiętam.Wszystkozaczęłosięodtego
meczu.Zacząłemrozumieć,żeniedziejesiędobrze,
izczasemcorazbardziejwypierałemswojeuczucia
dotaty.Zakażdymrazem,gdybyłpijany,leżałgdzieś
wkrzakachczymęczyłmoichkolegównaławce,traciłem
jakiśprocentuczućdoniego.Możepromil,choćbrzmi
todwuznacznie.
Trwałototakdługo,żewpewnymmomencienie
zostałowemnienic.Dlaniego,niedlainnych.Nie
nienawidziłemgonawetpomimotego,żeprzezjegobicie
mniepasempoplecachigłowie(pijanynietrafiał
wtyłek)jąkałemsię,zczymmamzresztąproblemdotej