Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zostawimtoradio,przecieżitakniesłuchasz,
adzieciprzynajmniejmajązabawęwtrąciłasięmama,
którawłaśnieweszładopokoju.Dajimtrochęluzu,
człowieku.
Luzu?Jakiegoluzu?Jakbyłemdzieckiem,
towstawałemotrzeciejrano,żebykrowywydoić.
Pomagałemojcuwgospodarstwie,aniesłuchałem
jakichśgówienwradiu.
Toniejestgówno,tylkoczytająksiążkę
ozwierzętach,które…
Gównomnietoobchodzi.Powiedziałemnie,czyli
nie.Zadobrzemacie.Wdupachsięwampoprzewracało.
Czasysięzmieniły.Mieszkamywmieście,nie
nawsi.Niewyżywajsięnanichzaswojedzieciństwo.
Bioręradio,koniec,kropka.Powiedziawszyto,
wyszedłdodużegopokojuitrzasnąłdrzwiami.
Niemartwciesię,cośwymyślimy.Wszystkobędzie
dobrze.Mamazawszetopowtarzałaijakodziecko
brałemtozadobrąmonetę.
Dopieropotemzrozumiałem,żesamaniewiedziała,
jaksobieporadzićzalkoholizmemtaty.Niktznasnie
wiedział,wszyscybierniepatrzyli,jakzabijasiękażdego
dnia.Krokpokroku.Łykpołyku.Jakzabijanas.
Leżałemnałóżku,gapiłemsięwsufit.Niemogłem
zasnąć.Tysiącemyśliprzebiegałymiprzezgłowę.
Wkońcuzapadłemwgłębokisen.Śniłmisięświat
wymarzony,doktóregomogłemwkażdejchwiliuciec.
Takiemiejsce,gdzieniktniebędziemógłmnie
skrzywdzić.Gdziedobrzyludzieżyjącywzgodzie