Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Uciekałtrawiastąmiedzą.Niebiegł,byniewzbudzać
niepotrzebnychpodejrzeń.Obokrozciągałosiępoletrzcinycukrowej.
Towłaśniezzaroślitejroślinywyłoniłsięniewolnikwsłomianym
kapeluszu.Różniłsięodpozostałychprzymusowychrobotników.Tego
tutajnieprzywiezionobowiemzewschodu,leczzpółnocy,zdalekiej
inieprzebytejprerii.
„Tokoniec”,pomyślałFlynn,asercepodeszłomudogardła.„Już
pomnie”.
Zatrzymałsięmachinalnie.Mężczyznaoczerwonejbynajmniej
nieodsłońcatwarzy,długich,pokrytychkrostamiramionach
iszerokimpłaskimnosiepodszedłdoniegozwolna.Dobrzemusię
przyjrzał.„Bladatwarz,ajednaktakisamjakja”,pomyślałzapewne
potężnyjakbizonApacz,któregoprawdziwegoimienianiktnie
pamiętałlubniepotrafiłwymówićbezzająknięcia.
Chłopakpoczuł,jakzaciskasięjegopustyżołądek.Byłpewien,
żeApacz,chcącprzypodobaćsięplantatorowi,ladachwilawyda
gopoganiaczom.Myliłsię.Indianinmilczał,mierzącbiałego
człowieczkasurowymspojrzeniemciemnychjakmelasaoczu
opomarszczonychpowiekach.
M-muszęiśćwyjąkałFlynn.
ApaczwzoremkażdegoinnegordzennegomieszkańcaNowego
Światazadarłdumniegłowę,wzrokiemobjąłotaczająceplantacjępola,
adalejgęstelasydeszczowe.Młodyuciekinierniemiałpojęcia,
coonrobi.Wyglądałototak,jakbyczerwonoskórywłaśniepołączył
swezmysłyzotaczającąichprzyrodą,zyskujączniądziwną
inadnaturalnąjedność.Wrzeczywistościmężczyznawypatrywał
uzbrojonychstrażników,nerwowychpoganiaczyipozostałych,którzy
moglibyprzyłapaćFlynna.
Idźrzekłsrogoipowoli,odrobinęniewyraźnie.Nigdytunie
wrócisz,jedyniewspomnieniami.
Niepowiedziałnicwięcej.Młodzienieczkoleiniemiałczasu
napogaduszki.RazjeszczespojrzałwmądreoczyIndianina,poczym
odszedł,obróciwszysiętylkoraz.Dostrzegł,żeApaczjakgdybynigdy
nicwróciłdoswejprzymusowejpracy.„Dlaczegoionnieucieknie?”,