Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
łamniezastosowaćsiędokolejnejwskazówkiwybra-
łamsięnaspacer.Dopierowtedyzorientowałamsię,
jakogromneiszerokiepekińskieulice.Gdyzapali-
łosięzieloneświatło,wkroczyłamżwawonaasfalt
isprawniezaczęłamzmierzaćdoprzeciwległegochod-
nika,któryjawiłsięgdzieśnahoryzoncie.Ledwiezdą-
żyłam,bojużsygnalizatorczerwieniłsięnamnieze
złością!Pomyślałamostaruszkach.Jakonisobiera-
dzą?Możeautajużichrozjechały,więcdziadkówzla-
skamiwPekiniepoprostuniema?Albowszyscy
ćwiczątai-chi,więclaskinieimpotrzebne?
Przedpierwsząwnocyzajrzałamdomałejcukierni
skusiłamsięnakilkadobrzewyglądacychmiejscowych
specjałów.Pojednymsiekażdegoznich,wiedziałam,
żebyłtopierwszyiostatniraz.Chińczycy,niestety,nie
wiedzą,jakrobićdobrączekoladę.Pachniała…benzyną.
Zreszczekoladatocoś,zaczymPekińczycynieprze-
padają,więcprawdzisprowadzasięzZachodu
isprzedajepo40juanów,czyliokoło20złotychzata-
bliczkę.Obcokrajowcomoczywiście,boniktinnyjejnie
kupuje.Pamiętam,żepodczasspaceruzimowepowie-
trzebyłobardzosuche,adodatkowopotychchińskich
łakociachzachciałomisiępić.WPekinie,naszczęście,
roisięodmałychsklepików.
Weszłamdojednegoznich.
Poproszęzieloherbapowiedziałam.Przy-
najmniejtakmisięwydawało.Panpopatrzyłnamnie
zezdziwieniem.
Herbazosła?zapytał.
Wtedyzorientowałamsię,żepomyliłamtony.Lu
wczwartymtonieoznaczaosła,aluwdrugimtonieto
~16~