Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
AgenciotoczyliCole’atakciasno,żeponadichgłowamiwystawała
jedyniejegoczarnawełnianaczapka.Spojrzałamnadzieci,zktórych
większośćwstała,zaintrygowanazamieszaniem.
–Roo?
Wyprostowałamsięgwałtownie,czując,jaknadźwiękznajomego
przezwiskaściskamniewżołądku.Obróciłamsięwkierunku,
zktóregodobiegałgłosNico.
–Czego?
–Czywszystko…?–Chłopiecspojrzałnaagentów.–Czywszystko
wporządku?
–Ajakmyślisz?–warknęłam.
Nicowzdrygnąłsięnamójton,cozjakiegośpowodujeszcze
bardziejmnierozsierdziło.Niemiałamdlaniegonawetcienia
współczucia.Smutny,wystraszony,zdradzieckiNico.
Zieloniplątalisiębezcelu,odkiedyzdalisobiesprawę,żenie
dasięnaprawićichurządzeńelektronicznych–dwojeŻółtych,którzy
namzostali,wżadensposóbniebyłowstanieichuruchomić.Nico
przezwiększośćczasuspałitylkoczasamizauważałmnielubVidę
irzucałnamkilkasłów.
To,jakbardzodałsięzmanipulowaćClancy’emu,kiedyśwzbudzało
wemnielitość.Wyparowałaonajednakwchwili,gdyuzmysłowiłam
sobie,żejeśliNiconiezdradziłbymłodemuGrayowiinformacji
oprojekcieŚnieżycaimiejscupobytujegomatki–gdybyniebyłtak
głupi,żebypoprosićsynaprezydenta,bynaswytropił–wszystko
potoczyłobysięinaczej.Judewciążbyżył,amynieutknęlibyśmy
nadniepiekieł,wktórezmieniłosięLosAngeles.
–Ruby…–odezwałsięLiamstrofującymtonem.
Miałamtogdzieś,niezamierzałampocieszaćzdrajcy.
Uniosłamdłońnaznakprotestuwchwili,kiedyPulpetiVida
przedarlisięprzezotaczającynastłumistanęliobok.