Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wymiarach.Taksówkarzchwaliłpostępywprzebudowieulicy.Wieża
kościelnawyglądała,jakbynanocdanojejcyferblatjakosmoczek.
„Mniejsięjużdenerwuję”,napisałemMarianne.
OK”,odpowiedziała.„Idęnazakupy.Napisz,jakbędziesz
wsiadał”.
Terazsłońceteżuwolniłosięodchmur.Ludziepoprzyczepianibyli
doswoichdługichprzedpołudniowychcieni.Jakiśrowerzystauchwycił
się,bezzsiadania,słupasygnalizacjiświetlnej.Świeżesmugi
kondensacyjnenaniebieraziłyoczy.
Wwindziedohaliodlotównajpierwbyłemsam,potem,napoziomie
parkingu,wsiadłajakaśkobieta.Kiedywindahamowała,wśrodku
słychaćbyło,jakkobietanazewnątrzimitujegłosemsygnał
zatrzymywaniasię,ding-dong.Terazstaławmilczeniukołomnie,
trzymającuchwytwalizkinakółkach.Staławpozycjiczłowieka,który
musipozbieraćrozbiteszkłoijestztegopowoduniepocieszony.
Wysiadając,zerknąłemjeszczewszczelinęmiędzykabinąakrawędzią
szybu,wzroksięgałgłębokowdół.Ludzienalotniskach
pomyślałemichplanowezachowanie,ichudręczonywygląd.
ZkolejkidokontrolibezpieczeństwaznównapisałemdoMarianne,ale
jakzwykle,gdywyjeżdżałem,prawieniebyłozniąkontaktu.Szła
nazakupyalborzucałasięwwirjakiejśpracy,byłotakzakażdym
razem;tyleżekiedyśmnietodenerwowało,aterazuważałem,
żetonawetcałkiemzdrowe.Próbowałaskupićnaczymśuwagę.Aja
nienakręcałemsiętakswoimzdenerwowaniempodróżą,kiedynie
mogłemodrazukomuśotymopowiedzieć.Pozatymczułemsię
bezpiecznie,kiedywiedziałem,żedbaomieszkanie,upiększa
jeiwyszukujedoniegonowerzeczy…Włożyłemdopojemnika
nieprzyjemniewypchanymonetamiportfel,wstydziłemsięgo.
Powinienembyłopróżnićprzegródkęnadrobnepowiedziałem
dokontrolującegomniefunkcjonariusza.
Skinieniemdłonizaproszonomniedoskaneracałegociała,gdzie,
zgodniezobjaśniającymipiktogramami,człowiekmiał,nie
przymierzając,stanąćwpostawiebiblijnegoproroka.