Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Jeślimożepanzostawićdzieckopodopiekąkogoś
innego…
–Nie,niemogę.
Pielęgniarkauśmiechnęłasiędoniegouprzejmie.
–Proszęzrozumieć,żetakiemamyprzepisy.Niech
panpójdziedodomuizadzwonizagodzinę,gdypani
Newelljużsięunaszadomowi.Amożeonadopana
przedzwoni?Proszęsięniemartwić.Będziepodnaszym
czujnymokiem.
–Wiem,ale..
Urwał,ponieważniewiedział,copowiedzieć.
Pielęgniarkęwzywałyinneobowiązki.Wyszła.Pochwili
wszedłsalowy.Yannispatrzył,jakmężczyznapakuje
ubraniaMaggiedoworka,którypołożyłnapółcepod
wózkiem.
–Maggie!–odezwałsięYannisbezradnie,wiedząc,
żezachwilęzostanietusam,zobcymdzieckiem
narękach.
–Wiem,wiem–westchnęłaponuro.–Icomyteraz
zrobimy?
–My?Chybaraczej:ja.
Najejtwarzyodmalowałosiępoczuciewiny.
–Wybacz.Powinnambyłaprzewidzieć,że…
–Tonietwojawina–przerwałjej.–Niemartwsię.
Wszystkobędziewporządku.
ByłwstaniedaćsobieradęzHarrymprzezkilka
godzin.
–Wytrzymaszdowieczora?–zapytałaMaggie.
–Dowieczora?!
AwięcMistymiaławrócićdopieropodkoniecdnia?
–oburzyłsię.Irytowałagopostaważyciowatej