Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wypadkachwkamieniołomach:tosłup,podtrzymującysklepienie,
załamałsię,tolinapękłaizabiłoczłowieka.Napowierzchniziemi
uważasiętozanieszczęśliwywypadek;natrzydzieścistóppodziemią
wiadomo,żedokonanozbrodni.
DoFontenayprzybyliśmyopółdodziewiątej.Podoskonałejkolacji
czekałnasspacer.
OileSorrentomożnanazwaćgajempomarańczowym,toFontenay
bukietemróż.Różamiotoczonyjesttukażdydom,powietrze
przesyconejestróżanymaromatem,płatkiróżzanajlżejszym
powiewemsypiąsięnadrogę,jakbysamBógświęciłuroczystość
BożegoCiała.
Nazajutrzzbudzononasopiątejranoiudaliśmysięnapolowanie
podprzewodnictwemsynagospodarza.którynieznajdowałdośćsłów
nawysławianiemnogościzwierzynywtejokolicy.
Aliścidopołudniaudałonamsięupolowaćjednegokrólikaicztery
kuropatwy,zktórychdwiepostrzeliłemsam.Gdzieindziejwtym
samymczasiezwyklemiałemzeczteryzająceidodwudziestu
kuropatw.
Jakjużwspomniałem,lubiępolowanie,aleniemogęznieść
długiegowłóczeniasię,zwłaszczapopolach.Toteżpodpozorem
zbadaniałanukoniczyny,gdziebyłempewny,nicnieznajdę,
oddaliłemsięodtowarzystwaizniknąłemimzoczu.
Nazegarzebyłapierwsza,gdymidącwąwozem,dotarł
dopierwszychdomówFontenay-auxRoses.
Wkrótce,idącwzdłużmuru,otaczającegojakąśpięknąposiadłość,
znalazłemsięnaskrzyżowaniuulicDjanyiGłównej.Nagleujrzałem
idącegowprostnamniejakiegośosobnika,którymiałtakdziwny
wygląd,żeprzystanąłemiinstynktownieodwiodłemkurekstrzelby.
Leczczłowieków,blady,zdzikopatrzącemioczami,znajeżonym
włosem,wubraniuposzarpanemizzakrwawionemirękoma,nie
dostrzegłmnieiposzedłdalej.Spojrzeniemiałmętneiszedł
zgwałtownąszybkością,ajegokrótkiurywanyoddechznamionował
raczejtrwogę,niżwysiłek.
ZulicyGłównejskręciłwulicęDjanyidobiegidobramyopatrzonej
numeremdrugim.Pociągnąłgwałtowniezadzwonek,poczem,jakby
musiłzabrakło,osunąłsięnajedenzdwuolbrzymichgłazów,
podpierającychbramę.Zwiesiwszygłowęiopuściwszyręce,pozostał,
jakmartwy.
Zaciekawiony,cofnąłemsię,abyzbliskazaobserwowaćtego
człowieka,który,zdaniemmojem,byłbohateremjakiegośstrasznego