Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
azarazponiejpojawiasięrozkosznygorzkiodcień
ciemnejczekolady.Leczwtedynajęzykuczujęcoś
jeszcze,cośszorstkiegoi...
–Fuj!–Wypluwamtonadłoń.Wczekoladzieukrytybył
kawałekpapieru.Nojasne.Typowababcia.
Chwytamserwetkę,bywytrzećślinęzkarteczki,
irozwijamją,patrzącnapojawiającesiępowoliznajome
pismobabci.
Znikającyatrament–używagozawszedopisania
takichliścików.Kiedyś,wczasachprzede-mailami,wten
sposóbpotajemniekomunikowałapotencjalnetransakcje
biznesowe,aleterazużywałyśmygojużtylkomydwie,
dozostawianianiemądrychnotatekwcałejposiadłości,
naprzykład:„Zjadłaśsamategoostatniegoeklera?”czy
„Pizzai
ProjectRunway
dziświeczorem?”.Smugi
napapierzezdradzają,żeużytotegoatramentu.Pismo
pojawiasięponownie,gdypapierjestmokry–wtym
przypadkumojaślinazałatwiłasprawę.
Powinnamsiędomyślić,żeniezapiszewiadomości
nafolii.Tobyłobyzbytproste.
DrogaLileczko
,czytam.
Spotkajmysięwnaszym
miejscuodwudziestej
.
Zerkamnazegarnadzlewem.Dwieminuty.Prawiesię
spóźniłam.
Gdywychodzęnazewnątrz,okazujesię,żeimpreza
napodwórkujestniemniejhałaśliwaniż
tawposiadłości.Właściwietotujestgorzejprzez
zgromadzonąmłodzież.Schodzępowielkichkamiennych
schodachprowadzącychnapatioimijambasen,
bydotrzećdocelu.Prawiecałamojaklasapluskasię
wbłękitnejwodzie,amojamłodszakuzynkaDaisy
balansujebosonakońcutrampoliny.Dzieląnaszaledwie
trzymiesiąceimogłybyśmyuchodzićzabliźniaczki