Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
KilkanaścieminutpóźniejAnnajużniepłakała.Wtulała
sięwramięmęża,któryrazzarazemcałowałjąwskroń.
Obojebyliwpatrzeniwszpitalnełóżeczkoniemowlęce,
wktórymsłodkospałaichpierworodnaijakprzed
momentemzawyrokowałdoktorJanowicz,jedyna
córeczka.
–Przepraszam…–wyszeptałaAnia.–Zawiodłamcię.
Marzyłeśodużejrodzinie,aja…Jajużcitegoniedam…
Wojtekukląkłujejstóp.Objąłtrzęsącesiękolana
iucałowałje.Spojrzałnaswojązbolałążonęizmusiłsię
douśmiechu.Wiedział,żemusizapomniećoswoich
marzeniach,odwójcebądźtrójcedzieci,odużymstole
ihucznychrodzinnychspotkaniach.Wiedział,żemusi
pokazaćAnnie,jakbardzojestszczęśliwyznią
izowocemichnieplanowanejmiłości.
–Skarbie,nigdy,aletoprzenigdyniebyłem
szczęśliwszy–zaczął.–Kochamciętakbardzo…
–Ponownieucałowałkolanażony.Wjejoczachzalśniły
łzy.–Nawetjeślizrobiątęoperację…Dlamnietonie
maznaczenia.Dlamniejesteśnajbardziejperfekcyjną
kobietąnaświecie.Maszwsobiewszystko,czego
mógłbymchcieć.Wszystko.Ja…Janiczegowięcejnie
potrzebuję.–Ująłjejdłońizłożyłnaniejpocałunek.
–Toprawda,żepragnąłemdużejrodziny.Sambyłem
jedynakieminiechciałemtegofundowaćswojemu
dziecku.Alewiesz,byłemteższczęśliwywtymswoim
jedynactwie–uśmiechnąłsięniecozawadiacko–icoś
mimówi,żenaszaJulciabędziewłaśnietakąszczęśliwą
jedynaczką.
AnnapróbowałarzucićsięWojciechowiwramiona,ale
pochyliwszysię,złapałasięzapodbrzusze,syknęłazbólu