Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
I.ZWADA.
Nużwięcsięłajaćżwawieizuchwało,
Agdysięstronieobojejsprzykrzyło,
Jużmieliwracać.
Tassonitł.Krasicki.
—Zgiń!
—Przepadnij!
—Upartymłokos!
—Starygdera!Takodzywalisiędwajprzeciwnicyrozchodzącsię
przedznakiempiekarzaPanaMączki.Obydwamusielibyćsobie
straszni,bosięlękliwieoglądali,czysięwzajemnieniegonią,
awymienionewyrazy,zustichsłyszećsiędawały,jakgrzmoty
pouchodzącejburzy.Takunikającsięodeszlikilkadziesiątkroków,
astarszyzdwóchstanąłnareściezminąwyzywającegodoboju:
zzapalonemokiem,wydętemipoliczkami,zbrwiązmarszczoną
ipięściąmocnościśnioną,okazującjawnie,iżponiebezpieczeństwie,
gotówbyłzniegożartować.Młódszyprzeciwnie,któregonadęta
postaćwkłótniporuszonąbyćmusiała,nieoglądałsię,alezatopiony
wmyślachposuwałsiędalej.—Kapelusznasunąłnauszy,wzrok
wlepiłwziemięiszedłdziwnietylkoczasamiporuszającgłową.
Zniknęliwreście,aplacbojupozostałwolnym;nabłocietylkomocno
wyciśnięteśladypodkutychbótówigęstychstąpań,okazywały
poniekądsamepobojowisko.Wokolicywidaćbyłoskleppiekarski
PanaMączki,długąstajnięiobokdrogę,naktórejmnóstwokolej,
kazałosięspodziewać,iżczęstotamtędyprzejeżdżano.Nadsklepem
ukazywałsięznakpiekarskiolbrzymiejwielkości,naktórymdwalwy
uzbrojonewszpadyrozrywałyodlatkilkunastuzarumieniony
obwarzanek.Walkatychzwierząttymdziwniejsząsięzdawała,iżtuż
kołonichodmalowanocałystosbułek,chleba,placków,babek,strucli,
rogalówiinnegociasta.Dużeoknozłożonezszybnowychiczystych,
dozwalałowidziećwśrodkunieprzejrzanepółkiświeżegoipięknego
pieczywa,słojezpiernikamiiinnemiprzysmakamistanowiłystraż
przednią,atylniąbyłyogromnebułkisitniegochleba.Zadziwiający
porządekpanowałwtychszykach,amłodapiekareczka,pulchna
itłuściuchna,jakpączkiprzedniąleżące,spartanabiałejrączce,
zamyślonaimilcząca,oczekiwałakupców,zwabionychpięknością
bułek,lubjejtwarzyczki.Zdrugiegomniejszegooknawidaćbyło,
podeszłąmatronę,wczepkuzszerokąszlarką,wmaleńkichskórką
obwarowanychokularach,zrozłożonąnakolanachksięgą.Oczyjej