Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
poczytać.Takiwieczornyrytuał.Naglezgasłoświatło.
Wyłączyliprąd.Normalne.Wkuchennymkredensie
zawszetrzymałaświece.Zapałkipowinnybyćkoło
kuchenki.Szukałapoomacku,żałując,żeniezaopatrzyła
sięwlatarkę.Znalazła.Świecazapłonęładelikatnym
płomieniem,Mariannanakapałakilkakroplwosku
nalichtarzykiwstawiładoniewielkiegootworu.
Lichtarzykmiałzbokuniewielkieucho,możnabyłobez
pro​blemuprze​no​sićświecę.
Iwtedydojejdrzwiktośza​pu​kał.
Obleciałstrach.Toniebyłaporaodwiedzin!
Przyczaiłasięprzydrzwiach,wniewielkiejsieni.
Zadrzwiamipanowałacisza,jednakpochwilipukaniesię
po​wtó​rzyło.
Ma​rianna...Otwórz,wiem,żeje​steś.
TobyłgłosTadeusza!Napewno!Zrobiłojejsięjakoś
nie​swojo.Coonturobiotejpo​rze?!
Zarzuciłanasiebiespranąpodomkę,jeszcze
zdawnychczasów.Różowa,pikowana,aletylkotaką
udałosięjejwówczasdostać.Podeszładodrzwi
iprze​krę​ciłaza​mek.
Tadeuszstałnaproguwobszernymkożuchu,
wfutrzanejczapcenagłowie.Oświetliłamutwarzświecą.
Byłapewna,żetoon,aleitakwolałasięupewnić.
Prze​su​nęłasięwdrzwiachiwpu​ściłagodośrodka.
Cotyturobiszotejporze?Skądwiedziałeś,
żeje​stem?spy​tałapo​de​ner​wo​wana.
Dobrywieczórbąknąłnieśmiało.Zawoziłem
kolegęrybakadoBaranowaipomyślałem,żezajadę
zobaczyć,czyjesteś.Podobnowyjechałaśimieszkasz
terazwMrągowie?Ktośmipowiedział.Byłemtuparę
razy,szukałemcię,apotemrazpojechałemdomiasta,
alesklepbyłza​mknięty.Nie​po​ko​iłemsięocie​bie.