Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
obrączki.Niechciałajednakdopytywać.
–Dobrzetuuciebie.Takswojsko...jakzawsze...–
zacząłnieśmiało.
–Dziękuję.Umnienicsięniezmieniło.Teraz,odstanu
wojennego,mieszkamywszystkienaParkowym.
–Jakto?Dlaczego?
–Jakośłatwiejnamweczteryprzetrwaćtęzawieruchę.
Nietrzebapalićwpiecu,mamazawszecośugotuje,
Basiachodzitamdoszkoły.Noimożemywszystkiebyć
przymamie.Widać,żeznamiczujesięlepiej–słowa
jakbysamepopłynęły.
Opowiadałajeszczechwilęoobecnymżyciu,żałując,
żeTadeuszwidzijąwtejwyblakłejpodomce,zlekko
przetłuszczonymiwłosami,pewniezezmęczeniem
natwarzy.
–Acouciebie?–spytaławreszcie.Przeniosłananiego
wzrok,patrzyłnaniądziwniesmutno.
–Nicsięniezmieniłaś...–zaczął.
–Dziękuję,alechybatoniejestprawda.
–Ależjest.Wiesz,żemówię,comyślę,icowidzę.Wieś
cisłuży.
Zbyłagobladymuśmiechem.Wciążnierozumiała,
pocoprzyjechał.
–Notoczemuzawdzięczamtęwizytę?–Nielubiła
takichniepewności,niewypowiedzianychsłów.Musiał
miećjakiśpowód,dlaktóregosięzjawił.
–Szukałemcię.
–Tojużwiem.
–Martwiłemsię,jakzacząłsiętenstanwojenny.Tobył
dlanaswszystkichszok.Mójojciecbardzowszystko
przeżywa.Boisię,żewybuchnieprawdziwawojna.