Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Moiwrogowiewiedzą,żewystarczymimały,ostryprzedmiot,
żebymmógłznimiskończyćraznazawsze.Chcę,żebysięmniebali
wyznał,poczymzębamiszarpnąłmniezaucho.Władza
tonajbardziejpociągającarzeczpodsłońcem.
Czyżby?spytałam,wzdychając.
Noitydodałcicho.
Niemogęprzestaćsięzastanawiać,jakzabiłeśkogośigłą.
Wcelowałeśwoko?
Spochmurniał.
Nie.Wstrzyknąłemmujakiśsyfikoleśzszedłwgorączce.
Jakiśsyf?
Cośzpokojuhigienistki.Widoczniezładawka.Upiekłomisię,
alekarkaposzłasiedzieć.
Mówiłotymztakąlekkością.Musiałmiećnieźlepowyginany
kręgosłupmoralny.Aleijaniemiałamzbytprostego.
Niewiedziałem,żezejdziewyznał.Aleniepłakałem
specjalniepojegoodejściu.
Uśmiechnąłsięszyderczo,patrzącmiwoczy,apotempogładził
mniepopoliczkuknykciamizsygnetem.
Przerażamcię,kochanie?
Nieodpowiedziałam.Czułamsięwjegorękachjakszmaciana
lalka,którąmożewkażdejchwilirozerwaćnastrzępy,jeślizechce.
Niemusiszsięmnieobawiaćzapewnił.Nieskrzywdzęcię,
chybażemniezdradzisz.Wtedyniebędęmiałlitości…
Uśmiechnęłamsięsztucznie,aodmaskowanegonapięciarozbolały
mniepoliczki.Miałamwrażenie,żeIgastudiujeuważniemojątwarz
wposzukiwaniuoznakspisku.Ztrudemwytrzymywałamten
badawczywzrok.
Niezapewniszmnie,żebędzieszlojalnaioddana?spytał
chłodno.