Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
TenmunieodpowiedziałStałwdeszczu,wprzemoczonymubra-
niuiwpatrywałsięwtwarzstaruszka
–Chodźdodomu,nagrzejeszsięiwysuszysz–zaproponowałła-
godnie
Wziąłpodramięswojegoprzemoczonegotowarzyszaipociągnąłgo
wkierunkudomuTenjednakzacząłsięszarpać
–Nigdzienieidę,puśćmnie!
–Idziesz,mójdrogiTambędziecinajlepiejNiemożeszsterczećtu
wtakąpogodęPrzeziębiszsię
StaruszeksiłąpociągnąłznajomegoPochwilibylijużzadrzwiami,
zostawiającnadrewnianejpodłodzemokreplamyiśladybłotaObaj
wyglądalinaprzemarzniętychMimowiosennejporytemperaturynie
byłyzbytwysokieGośćzdenerwowałsięiczymprędzejchciałstąd
wyjśćStaruszekzagrodziłmudrzwi
–Jużdobrze!JużdobrzePosiedzimytutrochę,apotemsobiepój-
dziesz,kiedyprzestaniepadać–tłumaczyłłagodnie
Gośćniewyglądałnapozytywnienastawionegodotegopomysłu
StaruszekodwróciłsięiskierowałkrokidopokojuSięgnąłposłu-
chawkętelefonustacjonarnegostojącegonasolidnej,dębowejko-
modzie
–Poczekaj,zarazzadzwoniędo…–urwałwpołowiezdania
Pochwilimężczyznabezwładnieosunąłsięnamokrą,drewnianą
podłogę