Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Okazałosię,żewkilkupodskokachiprzyodrobiniewspinaczki
uwięzionyzdołałsięuczepićrękiBolka,anastępniewspiąćwyżejpo
jegoplecach.
Czekajpan,bozarazmniepanwejdziesznagłowę!zaprote-
stowałWaleza.
Nieukrywam,żetowłaśniebyłomoimzamiaremodparł
ratowanyiwtymmomenciewzroktychdwóchsięspotkał.
Oszty!!!szarpnąłsiębyłyprezydentrozpoznającwczłowie-
kuzkadziswegoodwiecznegowroga,choćrównieżbyłegoprezy-
denta.
Niewierćsiępan,bozarazwpadniemyobaj!ostrzegłAlek
Waśniewskigramolącsiędogóry,leczWalezaniebaczącnalogikę
otrząsałsięuparciejakkundelzpcheł.
JakimścudemWaśniewskiemuudałosięwkońcuprzerzucić
nogęprzezkrawędźkadziiprzyokazjiwyciągnąćzakołnierzswego
niezdecydowanegowybawiciela,poczymobajstoczylisięposchod-
kachzpodestuiwylądowalinabetonie.
Gdybymwiedział,żetopan,tojabympanunawetnoginie
podał!zapewniłWaleza.
Codotegoakuratniemamnajmniejszychzłudzeńaninawet
wątpliwości.AlenictomachnąłspokojnierękąWaśniewski.Po-
wtarzasiępan,alejakietomaznaczeniewobecnejsytuacji?Chodź-
mylepiejposzukaćczegośdopicia,wgardlemizaschło…zapro-
ponowałtrzeźwo.
Awtejkadziniebyłoniczegodopicia?zapytałBolekpo-
dejrzliwie.
Byłotrochępiwa,aletyle,cokotnapłakał…Ledwietrzydzie-
ści,możepięćdziesiątlitrów…żałośniewyznałWaśniewskiido-
pierowówczasBolekzauważył,żegarniturjegorozmówcywydaje
ciężki,słodowyzapach,azpewnościąteżowielełatwiejbyłobymu
strzepaćintruzazpleców,gdybyniespecyficznalepkośćtkaniny.
15