Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–TooficjalnybuszhoteluRelax–zdumąpoinformowałgopartner
irąbnąłpięściąwbrudną,pogiętąblachę.
–Yes,yes,Relax!Polskahotel–potwierdziłumorusanyhinduski
chłopakstojącyobok,równiechudyjakRadek,aleniższyconajmniej
odwiegłowy.
Pomagierkierowcynaganiającypasażerówstrzyknąłczerwienią
naziemięipodreptałwstronęwyjściazterminalulotniska.Ześrodka
wynurzyłasięostatniagrupaPolaków,zatrzymanawcześniej
nakontrolicelnej.Rozglądalisięnerwowo.Liderbandypoprowadził
ichdoautobusu.Spokojniezrzuciłplecakizapalił,głębokozaciągnął
siędymem.Spojrzałnachłopaków.
–DoKocia?
–Jasne–odrzekłpewnieJan,choćRadekpamiętał,żewnotatkach
niemieliżadnegoKocia,tylkohotelRelax.
GrubyPolakwczerwonymdresiePolsportuiczapeczcepodkolor
szybkoprzejrzałichnawylot.
–Pierwszyraz,co?
–No...tak,alewiemy,żedoRelaxu.Tojestichbus.–Radek
próbowałudowodnić,żeświetnieodnajdujesięnaobcejziemi.
–Niepożałujecie.Marekjestem.–Mężczyznawyciągnąłłapsko,
przywitalisię.–Awyskąd?
–Szczecin!
–Jazestolicy.Przesraneztyminowicjuszami.–Wskazał
napodopiecznych,nadalstojącychzplecakaminaramionach.
–Zrzućciejużtemandżury!–poleciłim.–Zupełniezieloni.Guzdrali
sięstrasznieiwyhaczyłnascelnik.Obora,niemaco...Trzebabędzie
wywozićtengównianydepozytdoNepaluiwracać...–Pyknął
dopalonegopapierosaprzedsiebie,nawetnierozglądającsię
zakoszem,petwylądowałpomiędzyinnymiśmieciaminaziemi.
–Widzę,żewynowiwIndiach,aleogólniejużzaprawieniwbojach,
co?Pogadamyjeszcze!