Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PodbiegadonasMarcia,asystentkamamy.Tużzanią
zatrzymujesięJulienwswoimporsche.Wyrzucabagaże
nachodnikprzedwejściemdohaliodprawdlapasażerów
podróżującychpierwsząklasą,nawetniezawracając
so​biegłowytym,żebyjezwa​żyć.
Jakdobrze,żejużjesteś,musimylecieć!Dzwonili
z„Harper’sBazaar”.Chcąprzeprowadzićwywiad
na​tych​miastpowy​lą​do​wa​niumówiMar​cia.
„Harper’sBazaar”!Niemalipy!piszczę
zza​chwytu.
Ju​lien,pod​słu​chaw​szy,pod​cho​dziido​daje:
„Vo​gue”totoniejest,ale...
Spoglądamnaniego,unoszącbrwi.Zawszerobi
tosamo.Przypominamamieokolejnym,wyższymcelu,
jakgdybyto,codotejporyosiągnęła,było
niewystarczające.Ao„Vogue’u”tojejakuratnietrzeba
przypominać.Samdoskonalewie,jakdługomama
próbujejużspełnićtomarzenie.ToŚwiętyGraaldla
projektantówmody.Dotychczaspokazalikilkajej
sukienekirazczydwawspomnielijejimię,alenigdynie
prze​pro​wa​dzilizniąpeł​negowy​wiadu.
Nicsięniemartw,mamouspokajamją.Potwoim
pokazie„Vogue”jeszczebędziedobijałsiędotwoich
drzwi,zo​ba​czysz.
Mamarzucaminerwowyuśmiech,poczymobracasię
wstronęswoichnajbardziejdoświadczonych
projektantów.Zgodnieztradycjąnatydzieńmody
wNowymJorkuwybierająsięnajwyżejpostawieni
członkowiezespołu,zostawiającresztęwtymmnie
dopilnowania„gospodarstwa”(plusemjestto,żebędzie
możnano​sićja​ponkidopracy!).
PodchodziJonathan,jedenzwyższychrangą
pro​jek​tan​tów.