Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Brunickiego?Halo!Tylkonicwięcejniemów,jeżelijesttamJulka.
Odpowiedzpoprostu:taklubnie...Nodobrze.Jedzcieobiad...Co?
Oj,jakiśtynudny!...Proszę,byściejedli.Przyjadęzapółgodziny,
możezatrzykwadranse.Dowidzenia.
WychodzączSąduspotkałaprezesaTurczyńskiego.Zatrzymał
jąwbramie:
—Noijakżesiępanipracuje?
—Dziękuję-odpowiedziaławesoło-wybornie.
—Martynowiczjestpanią...aleproszęodyskrecję!...Jestpanią
zachwycony.
—O?!Niewyobrażałamsobie,bypanprokuratorbyłzdolny
dozachwytów.
—Jakże!Gdyzapytałemgoopanią,dałupustswemu
entuzjazmowiwwyrazach:-Hm...owszem...
Roześmielisięoboje.
—Upewniampanią-dodałprezes-żejaknaMartynowicza,
tobardzodużo.
Pożegnałaprezesaniemalserdecznieiwstąpiładosklepukupić
togęibiret.Pomimojejdużegowzrostutogabyłazaobszerna,wzięła
jąjednakipojechałanaKrucządokrawcowej,uktórejitakmiałabyć
dzisiajdlaprzymierzeniasukniwieczorowej.
—Skrócipanitętogęojakieśosiemcentymetrówirękawytrzeba
zwęzić.
Krawcowaznabożeństwemnapinałaszpilki.
—Dotwarzymiwtym?-zapytałaAlicja,nakładającbiret.
—Ach,proszęszanownejpani-klasnęławręcekrawcowa-świat
jeszczeniewidziałtakiegoprokuratora!Skazańcyzradościąbędąszli
naśmierć!...
Rzeczywiście,przyjrzawszysięsobiewlustrze,Alicjawyraziła
zadowolenie.Wtejczernizwąskim,czerwonymoblamowaniem
wyglądaławyśmienicie.Kontrastniemalzłocistychwłosówisoczystej
świeżejceryzpowagąstrojudawałefektnieprzeciętny.
—Odeślemitopanidodomu-powiedziałażegnającsię
ispoglądającnazegarek.
Wzięłataksówkę.Rzadkopozwalałasobienatakiewydatki,
chociażteraz,gdydojejrentyprzyłączyłasięskromnapensja