Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział4
AktasprawyWalerianaTraczykamiaływielebraków.Policjanie
zadałasobietruduodszukaniaowejkobiety,którazaalarmowała
nocnegodozorcę,niezdjętoodciskówpalcówzelektrycznejlatarki,
którąniewątpliwiewchwilipopełnieniazbrodnimiałwręku
przestępca,asędziaśledczyuznałzawystarczającealibidlaWieczorka
świadectwojegosiostry.
Sporządzenieaktuoskarżenianatychpodstawachbyłobypoprostu
niechlujstwem.
PodprokuratorAlicjaHornzdecydowałaodesłaniesprawycelem
uzupełnieniaśledztwa,skończyłapisanieiodłożyłapióro.
Zbliżałasięjużczwarta.
Pracowaładziśbezwytchnienia,niemalniepodnoszącgłowyznad
stosupapierów.Robotybyłobardzodużo.Zaledwieminąłtydzień
czasu,gdypierwszyrazusiadłaprzytymbiurku,ajużzupełniedobrze
orientowałasięwewszystkim.
Martynowiczanirazuniezrobiłnajmniejszejzmianywjej
decyzjach,Modrońmówił,żewiceprokuratorMesnermiałsięoniej
wyrazić:
—Ależtourodzonyprokurator!
Niecieszyłasiętymzbytnio.Wiedziała,żetakbędzie.Również
istosunki-jakprzewidywała-ułożyłysiędośćnormalnie.Nie
przestałajeszczebyćwSądzieosobliwościąitematemrozmów,jednak
niepatrzonojużnanią,jaknararoga.
—Niechpoczekają-myślała-ażwystąpięprzedsądem!Wtedy
impokażę,copotrafipodprokuratorAlicjaHorn!
Narazieniezanosiłosięnato,jednakżewprzyszłymtygodniu
mogławypłynąćsprawaKwiatkowskiegoitrzebabyłopomyśleć
otodzeibirecie.
Zamknęłabiurkoizatelefonowaładodomu.OdezwałasięJulka.
Siedzązdoktorkiemiczekają,sąstraszniegłodni.
—Jedzcieobiad-powiedziałaAlicja.-Mamjeszczesprawunki
namieścieispóźnięsię.Aterazpoprośdoktora...Dobrze,dobrze...
poproś...Dzieńdobry,Władku...
.Noco?Byłeśuprofesora