Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
CESARE
Gabinetrektoraprzypominałkomnatęwmrocznymzamczysku.
Wysokiesufityzdobiłystiukiifreski.Przezwitrażewoknach
dozagraconegopomieszczeniawpadałoprzytłumioneświatło
październikowegosłońca.Otaczałymniedziełasztuki:obrazy
przedstawiająceznamienitychabsolwentówprastarejuczelnioraz
rzeźbyrzymskichbóstwzwiązanychzesztuką.Częśćścianzajmowały
rzeźbioneregały,naktórychustawionostareksięgiwtłoczonych
złotemoprawach,orazszklanegablotywypełnionezabytkowymi
instrumentamimuzycznymi.Wpowietrzubyłoczućzapachkurzu.
Wszystkowyglądałodokładnietak,jaktozapamiętałem–jakbydla
tegomiejscaczassięzatrzymałalbojakbymcofnąłsięoponad
dwadzieścialat.
Czekałemwsfatygowanym,obitympluszemfoteluustawionym
naprzeciwkoogromnegomahoniowegobiurkagabinetu,przeglądając
wtelefonielistęstudentówakademii.
–Przepraszamnajmocniejzaspóźnienie,panieElaclaire–oznajmił
pochylonywiekiem,brodatystaruszek,stającnaprogu.–Zupełnienie
spodziewałemsięwizytynaszegonajwiększegodarczyńcy.Gdybym
wiedział,żenaspanodwiedzi,powitałbympanazodpowiednimi
honorami.
Wstałemizapiąłemguzikwmarynarce,poczympodałem
kurtuazyjniedłońrektorowi,którydomniepodszedł.
–WczorajprzyleciałemdoRzymu,dlategoniezdążyłemsię
zapowiedzieć.Przepraszamzatoniedopatrzenie,magnificencjo.
Mężczyznazająłmiejscezabiurkiemigestemdałmiznak,bym
takżeusiadł.
–Wtakimrazietodlanasprawdziwyzaszczyt,żepostanowiłpan
odwiedzićnasząakademięnasamympoczątkupobytuwItalii,