Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mającwpamięciliczbęznamienitychmuzyków,którychwykształciła
pańskaakademia–powiodłemdłonią,wskazującobrazynaścianach–
dołożęjeszczedwakolejnemilionynapotrzebyrozwojuplacówki.
Staruszekwyglądał,jakbymiałspaśćzfotela.
–PanieElaclaire…Niewiem,copowiedzieć…Ijakdziękować.
Gdybyniepańskiewpłaty…
–Podziękujemipan,dopuszczającmniedostudentów–
przerwałemstanowczo.–Chcęwejśćwskładpańskiejkadry.
Mężczyznagapiłsięnamniezszokowany.Wyraźniezrzedła
mumina.Tegosięniespodziewał.
–Chcepan…Chcepanbraćudziałwzajęciach?
–Tak.–Popatrzyłemznównalistęwtelefonie.–Interesujemnie
drugirok.Chcępoprowadzićlekcjedlaosóbpragnącychdostaćsię
doklasywiolonczeli.Teninstrumentodzawszebyłmoimkonikiem.
Rektormilczał,zbierającsiędoodpowiedzi.Wyraźniebył
wszoku.
–Ale…Aletodopieronowicjusze,którzymusząjeszcze
popracowaćnadswoimtalentem–oświadczyłwkońcu.–Poleciłbym
panuraczejpiątyrok.Tamsąosoby,któremajązdecydowaniewięcej
sukcesównakoncie.Grająregularniewrzymskiejimediolańskiej
filharmonii,kilkorobrałoudziałwkoncertachwLaScali,było
nawymianachzagranicznych…
–Nowicjuszetoświeżakrew.Nieoszlifowanediamenty.Interesują
mniezdecydowaniebardziej,bonieszukamtalentunaskalęlokalną,
agwiazdyświatowegoformatu–powiedziałemstanowczo,kładąc
nacisknasłowo„gwiazda”.
Otak.Wśródstudentówdrugiegorokubyłata,naktórej
mizależało.Długoczekałem,bydoniejdotrzeć…
–Rozumiem…–bąknąłrektor.
Niewyglądałnaprzekonanego.Wtejchwilinapewnomiałmnie