Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przysłuchiwałysięrozmowie.
Mówiszpoważnie,żeniewiesz,gdzieznajdujesię
stanNowyJork?spytałRobert.Dzięciołtymczasem
pofrunąłnapieńwielkiegowiązuizacząłwystukiwać
dziuręwkorze,szukającsobieczegośnaśniadanie.
Oczywiście,żemówiępoważnieodpowiedział.
Stuknąłkilkarazydziobem,odłupałkawałekkory,
poczymwyciągnąłzotworumałegorobaczkaizjadłgo.
Hmstwierdziłjakidelikatny.Bardzosmaczny.
Bowidzicie,mywWaszyngtonieniemożemyzaprzątać
sobiegłowywszystkimipozbawionymiznaczenia
zakątkamitakwielkiegokraju.
Ach,czyżby?!oburzyłsięJinx.Jaknadzięcioła,
wysokiemaszosobiemniemanie.Pewniejesteśjakąś
bardzoważnąpostaciątam,wWaszyngtonie.Ipewnie
dziwiszsię,żecięniepoznajemy?
Mogliściewidziećmojezdjęciawgazecieodparł
dzięcioł.Zamieszczalijewielokrotnie.Jesteśmydosyć
znanąrodziną.Odwielupokoleńzamieszkujemydziuplę
wjaworzerosnącymnaterenieogroduBiałegoDomu.
Najstarszysynzawszebierzeimięodjednego
zprezydentów.ZałożycielrodunazywałsięAbraham.Mój
dziadek,Woodrow,byłsłynnymdzięciołem.Jeszczejako
jajkowypadłzgniazda.Prezydentwewłasnejosobie
przechodziłwłaśniedołem,aWoodrowwpadłdojego
kieszeni.PowędrowałwtensposóbdoBiałegoDomu
iwyklułsięnastępnegodniawkieszeni,gdzieznalazł
goktośzobsługiiwyniósłzpowrotemnadwór.Awięc
WoodrowurodziłsięnaprawdęwBiałymDomu.
JanatomiastdodałnazywamsięJohnQuincy.
Psybyływyraźniepodwrażeniem,mogącgościćkogoś
takdystyngowanegonaswoimpodwórku,nawetJinxowi
tozaimponowało.Niezamierzałjednaktegookazywać.
Wzruszyłramionamiizaśmiałsiępogardliwie,poczym
ruszyłwkierunkuobory,psompozostawiającciągdalszy
rozmowy.
Trzykrowy:PaniWanda,PaniWiśniaiPaniWilhelmina
spożywałyśniadanienapastwiskuzaoborą,aleJinx
wszedłdośrodka.Wkąciezwisałanićpajęcza;kot