Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
4
Taksówkarzbyłstarszymsiwowłosymfacetemkołosiedemdziesiątki.
Nosiłsweterwrombyiintensywniepachniałwodąkolońską.
Zgłośnikówpłynęłydźwiękimuzykiklasycznej.
–Togdziejedziemy?–zapytałjużporaztrzeci.
–Jeszczesięzastanawiam.
–Długosiępanzastanawia.
–Alemapanpłaconezapostój?
–Nibymam,alepanmarnujewtensposóbtylkoswojepieniądze
–odparł.–Powiemszczerze,jeszczemisięniezdarzyłklient,który
zamówiłtaksówkętylkopoto,żebywniejsiedzieć.
–Doceniampańskąuczciwośćietykępracy.
–Alejeszczeniewiepan,gdziejedziemy?
–Jeszczenie.
Taksówkarzpodrapałsiępogłowieizerknąłnamniewlusterku
wstecznym.Uśmiechnąłemsiędoniegouspokajającoiwróciłem
doobserwacjiulicy.Podwudziestupięciuminutach,odkiedy
opuściłemmieszkaniesąsiadki,przedkamienicąpojawiłysiędwa
samochody.Znaneminiebieskiebmwibiałamazdazespoilerem
nabagażniku.ZpierwszegowypadłCzacha,zdrugiegotrzech
osiłków.
Wpewiensposóbpochlebiałomito.
Zrobiłemwgłowiekilkaobliczeń.Kobietazadzwoniładonich
podziesięciuminutach.Potrzebowalipewniejeszczepięciunareakcję
izebranieekipy,askoroprzyjechalipodwudziestupięciu,ichkwatera
znajdowałasięwpromieniudziesięciuminut.
Wyszlipokwadransie.Miałemnadzieję,żenicniezrobilistarszej
pani.Niemielipowodów–zachowałasięwobecnichlojalnie,arana
nagłowiedodatkowoprzemawiałanajejkorzyść,jednakztakimi
ludźminigdynicniewiadomo.Zapamiętałemsobie,żebypóźniej
tosprawdzić.