Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Nikogusieńko.Aprawda,byłjedenkmieć,cosięrozpytywał,
alemgoprzepędził,zostawiłemgonagościńcu.
–Jazda!–pognałchłopastrażnik.
Wózruszył.
12
Zmierzchjużzapadł,kiedywózzbeczkamizajechałnadziedziniec.
Chłopstanąłobokinnychwozów,apotemzlazł,wciąż„tprrru”pod
nosemwołając,iwyprzągłkonia.
Zaprowadziłgodostajni.
Nadziedzińcubyłopustoiciemno,tylkooboksienibuzował
nawietrzeiłopotałpłomieńpochodni.
PowoliodchylałasiępokrywabeczkiiwysunęłasięgłowaJakuba.
Słychaćbyłoskądśgłosyludzkie,aleniewyraźne.
Jakubwylazłzbeczki,zeskoczyłnaziemię.Zbólemprostował
kości.Połamanyodniewygody,podreptałdojakiegośzabudowania
itamzmieniłchłopskikaftannaszlachecki.Pasemsięokręciłiwrócił
napodwórze.
Zdrugiegokońcapodwórzazbliżalisiędwajchłopcy.Jakub
zaczepiłich:
–Ej,mołojcy!Apanusiebie?
–Nieprzepadłprzecie–odparłjeden.
–Agdziegoznajdę?
–Atoniewiesz?
–PanmniezlistemdoWarszawywysłał,szmatczasuniebyłem.
Niepoznajeciemnie?Jakub,rękodajnypański.