Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żenapewnowyschnie,pokonująctetrzydzieścimetrów
dzielącejąoddomu.Chwyciłatorebkęiruszyła,
podziwiającwypielęgnowany,niecoburżuazyjnyogród,
któryzostałzaprojektowanywtakisposób,żenawet
wsierpniuwidaćwnimbyłotrochękoloru.Przesunęła
dłoniąpokwiatachlawendy,mającychwczerwcu
barwęfioletu,terazprzechodzącąwszarość.Podniosła
dłońdonosaigłębokozaczerpnęłapowietrza.
–
Paradis
–szepnęłaiotworzyładrzwikuchenne.
–Pływaniebyłoboskie!–zawołaładoMarine,kiedy
szłaprzezkorytarzprowadzącydokuchni.Miałaochotę
wypićkawęwtrakcieprzebierania.–Zrobięsobie
espresso,dobrze?–Włączyłaekspresipostawiłamałą
filiżankępoddyszą,wybijającpalcamirytmnastole.
–Powiedziałam,żezrobięsobiekawę!Tyteżchcesz?
–Rozejrzałasiępopustejkuchni.–Och,zapomniałam!
Tyteraznieznosiszkawy!Prawda,Marine?Wciążyteż
takmiałam!
Ekspresobudziłsięizacząłterkotaćinalewaćczarne
espressodofiliżanki.Podniosłająiwypiławszystko
jednymhaustem.
–Gdziejesteś,Marine?–Odstawiłapustąfiliżankę,
przeszłaprzezcałąkuchnięiodwróciłasięwkierunku
pokojudziennego.–Ucinaszsobiedrzemkę?Toteż
pamiętam.Wszkoleplastycznejzasypiałammiędzy
zajęciami.Wpracownibyłatakastara,skórzana
kanapa,zawszeruszałamprostodoniej…
Weszładopokojudziennegoitamznalazła
przyjaciółkę,opartąplecamiokamiennykominek.
MarinespojrzałanaSylvieszerokootwartymioczyma
iruchemgłowywskazałanasofę.
–Mamygościa–szepnęła.
Sylvieobróciłagłowę,spodziewającsięzobaczyć