Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
uśmiechnąłsięizdołałwykrztusić:
–Dziękuję.
–Wdółschodównazapleczu!–odezwałsięgłos
zpiwnicy.
Jean-Marcpomyślał,żetoAnouk,aleniemiał
pewności.
–Widzę,żesięprzygotowałeś–odezwałasięLiliane,
patrzącnatorbęmężczyzny.–Teatralnyweteran?
Zakasłał.
–Tomojapierwszasztuka.
Roześmiałasięichwyciłagozaramię.
–Witamywczarodziejskimświecie.Każdasztuka
tomagia.
Zeszliwdółwąskichschodów,Jean-Marcpodążał
zaLiliane,trzymającsięporęczy,bodrewnianestopnie
byłynierówne,amiejscaminawetpopękane.Miał
nadzieję,żeniebędąmusielibiegaćwtęizpowrotem
pomiędzyscenami;przecieżgarderobymuszą
znajdowaćsięnadolezasceną.Zebrałsięnaodwagę
izapytał:
–Wilusztukachpanigrała,MmePoncet?
Obróciłasięispojrzaławgóręnajegotwarz.
–Wolę
mademoiselle
.Iniemampojęcia.Wsetkach?
Nie,musiałoichbyćodstudostudwudziestu.
Uśmiechnęłasięszeroko,ukazującdużąprzerwę
międzyprzednimizębami,znanąkażdemuFrancuzowi
ikażdejFrancuzce,którzykiedykolwiekinteresowalisię
teatremlubfilmem,inazywanąLeBonheurPoncet,