Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PrzezdwadzieściaminutMarineiSylviesiedziały
nieruchomo,szepczącdosiebieodziecku
ionadchodzącejwystawiefotografiiSylvie.
Jednocześniezerkałynanieznajomą.Byłafiligranowa,
takjakSylvie,apasmojejbrązowychwłosówwciąż
przylegałodoczołazpowoduupału.Spałazlekko
otwartymiustamiikobietysłyszałyjejoddech.Kąciki
jejustunosiłysięlekko,jakbydelikatniesię
uśmiechała.
Mamwielkąochotęzrobićjejkilkazdjęćoznajmiła
Sylvie.
Marineskinęłagłową.
Wyglądajakanioł,prawda?DziękiBogu,
żezobaczyłam.Jakmyślisz,ilemożemiećlat?
Trzydzieści?
Nie,powiedziałabymraczej,żedwadzieściapięć.Albo
nawetmniej.Mówiłacoś?
Tylkodziękowałaiskarżyłasięnaupał.
Pofrancusku?dopytywałaSylvie.Może
toturystka.
Otak,jaknajbardziejpofrancusku.
Marinenawetpokrótkiejrozmowiemogłastwierdzić,
żeichgościnibyłaosobąwykształconą,podobrej
uczelniwAixalbowinnymmieścieLyonieczyParyżu.
Tak,tomusiałbyćParyżzdecydowałaMarine.
Obiepochyliłysiędoprzoduiobjęłysię,ucieszonetym,
żedziewczynadrgnęłaipowoliotworzyłaoczy.
Bardzoprzepraszamszepnęła.
NiemaproblemuszybkozapewniłaMarine.
Byłocizagorąco.Nazewnątrzjestchyba