Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mamwrażenie,żecałyczasusiłujezłapaćmnie
nakłamstwie.
−Mężczyzna.Oninigdyniewierzą,żedzieckojest
ich–odparła.–Uwierzy,jakzobaczypourodzeniu,
żepodobne.
−Znaczy:czerwonezezłościiwiecznie
niezadowolone?
Zaśmiałasięchrapliwie.
−Dobrze,żenietraciszducha.Terazmusiszbyć
silnazawasoboje.Cojamówię!Troje!
Zerknęłamzniepokojemnapiekarnik.Wiem,
żeSwarożycniemógłnasprzezniegopodsłuchać.
Niemniejjednakniemogłampozbyćsięwrażenia,żejest
gdzieśobokidyszymiwścieklenakark.Poprawiłam
warkocz,niemalżeprzekonana,żepoczujęjegodłoń
wsuniętąwewłosy.
Dziękibogom,pozakołtunem−boniemam
uMieszkaszczotkidowłosów−niczegowmoim
warkoczuniebyło.
−Bojęsię,Jago–wyznałam.
−Aczegokonkretniesięboisz?Możecośzaradzimy,
jakpowieszgłośno.
−ŻeSwarożycmniezabije.
Przezchwilęmilczała.
−Aczegośjeszcze?–zapytaławkońcu.
−Porodu?Porodysąchybastraszne…
−E,tam!–Machnęłaręką.–Doporodumaszjeszcze
dziewięćmiesięcy.Aktórytowzasadzieterazmiesiąc?