Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
−Mieszkomnieznalazł,naszczęściejużsię
zbierałamdodomuiszłamdrogą–dodałaJarogniewa.–
Szybkoprzybiegłam.Dotarłamtutajrazemzratownikami
zpogotowia.Potempojechaliśmyztobądoszpitala.
Pokręciłagłowąizłapałasięzabluzkęnawysokości
piersi,jakbywspomnieniejązabolało.Chybanieźle
jąwystraszyłam.
−AWitek?Zostawiliściegotutaj?–zapytałam.
Niemogłamtegopojąć.Załogakaretkigonie
widziała?Przeszliobojętnieoboknieprzytomnego
mężczyzny?Wiem,żeMieszkopotrafibyćdość
przekonującyimożepoprostuniepozwoliłratownikom
zająćsiękimkolwiekinnym.Jednaktodziwne,żenie
przysłalidoniegodrugiejzałogi.
−Kiedyskupiliśmysięnatobie,tentchórzzniknął–
burknąłMieszko,wciążniezadowolony,żetakdużoczasu
poświęcamyżercy.–KiedywróciłemzJarogniewą,już
goniebyło.
Przewróciłamoczami,ignorującjadowitespojrzenie,
którymuparciepowracałwstronęmojegobrzucha.
−Toczemupodejrzewacie,żestałomusięcoś
złego?–zapytałam.–Skorozniknąłpodczaszamieszania,
toznaczy,żenajzwyczajniejwświecieprzestraszyłsię
iuciekł.Dlaczegowogólerobimyztegoproblem?Mógł
sięprzecieżprzestraszyćMieszka.Pewniebałsię
konsekwencji.Sławanicniemówiła?
−Niepytaliśmyjej–skwitował.
−Problemwtym,żeWitekniewróciłdosiebie
dodomu–wyjaśniłaBabaJaga.–Kiedywracałam