Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
Niebobyłobezchmurne.Dagomezadarłgłowęistałprzez
chwilę,wpatrującsięwgwiazdy.Przytrzymałdłonią
kaptur,byniespadłmuzgłowy.Gdzieśzaskrzeczał
puszczyk.Mężczyznaskrzywiłustawgrymasienaten
dźwięk.
CmentarzyskopodWzgórzemLechabyłoniebywale
zatłoczone.Ktośpopchnąłgozniecierpliwionytym,
żetarasujewąskąścieżkę,zamiastiśćdoprzodu.
Oderwałspojrzenieodnieboskłonuipozwolił,byporwał
gotłum.
Mimożeprzewyższałwzrostemwiększośćmężczyzn,
niewyróżniałsięztłumu.Przykurzonypodróżnypłaszcz,
kapturnasuniętynatwarzorazzatkniętezapasnoże
skutecznieodstraszałyodniegopijanychmężczyzn
szukającychzwady,agadatliwychzniechęcały
dopogawędkioniczym.
Drżącepłomieniepochodni,zatkniętychwziemię
wrównychodstępach,oświetlałytraktprowadzący
wgłąbmiastazmarłych.Szedłwolno,wdychającdym
izapachwieczniezielonychcisówposadzonychubram
cmentarza.
Usłyszałmuzykę,gwariśmiech.Dziady,święto