Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zmarłych,zawszebyływesołe.Nigdytegonierozumiał.
Niepotrafiłcieszyćsięztego,żejegobliscynieżyją.Nie
wierzył,żepośmiercimożebyćlepiej.Usilnie,przez
wielelat,nieodwiedzałmiejscapochówkuswoichżon
iGarda.Bałsiętego,comógłbypoczuć,gdybyznowu
znalazłsiębliskonich.
Terazzłamałswojązasadę.Przyszedł,chociażsię
bał.
PrzyszedłdlaOte.
Przyspieszyłkroku,chcącjaknajszybciejminąćłąkę,
naktórejrozstawilisiękuglarze,tancerzeisprzedawcy
zeswoimikramami.Naglezdenerwowałagowrzawa
itłum.Zapragnął,bywszyscyzniknęli.Chciałzostać
nacmentarzyskusam.
Synku,niebawemduchybędąkroczyćmiędzy
nami.Radujsię!Jakiśstarzeczłapałgozałokieć.
Dagomespojrzałmuwtwarzicofnąłsię.Spojrzenie
zasnutebielmemślepcaprzewiercałogonawylot.
Bezzębnedziąsłaukazałysięwradosnymuśmiechu.
Zmarszczkinatwarzywyglądałyznajomo.
Wpierwszejchwilimężczyznaprzestraszyłsię,
żetożerca,któryprzedwielomalaty,razem
zSiemomysłem,oddałmuwładzęnadPolanami.Jego
sercezwolniło,gdyzrozumiał,żetoniemożliwe,
botamtenjużdawnonieżyje.
Jednakpodobieństwobyłouderzające.
Puśćmnie,starcze!Wyrwałmusięgwałtownie
iwpadłnagrupęludzi,którzyzaprotestowalioburzeni.
Zmarliwśródnasobwieściłjeszczetamten.