wzbudzićwniejiutrwalićkompleksniższości.Joni
przysięgłasobie,żejużnigdyniepowtórzytegobłędu,
niepoświęcianikariery,aniszacunkudlasamejsiebie
dlaczyjejśprzyjemności.Jeślibędziewnowymzwiązku,
toalbonarównychprawach,albowcale,postanowiła.
–TuZiemia!–BaileypomachałaJoniprzedoczami.
–Ustaliłyśmy,pamiętasz?MyślenieoMartymPadalcu
surowozabronione.Pozatymwydajemisię–zawiesiła
głos–żetenfacetzarazpoprosiciędotańca.
Jonipokręciłagłową.
–Nawetjeśli,to
–Topowiesztak–wtrąciłaBailey.–Polecenie
lekarza.Tanieczseksownymprzystojniakiemdobrze
cizrobi.
–Więcjeślipoprosiciebie
–Niepoprosi.–Baileyznowuniedałajejdokończyć.
–Onpożerawzrokiemciebie.
–Zatańczymy?
–Eee
Zzaróżowionymipoliczkamiwyglądałajeszcze
piękniej.Inajwyraźniejniebyłaświadomaswejurody,
coAaronowibardzosiępodobało.
–Tańczcie–jejkoleżankaodezwałasięzuśmiechem.
–Mnienogijużtrochęboląimuszęnachwilęusiąść.
Aaronwiedział,żetonieprawda,bokiedypodszedł
donich,tańczyłazwerwą,leczdoceniłjejtakt.
–Bailey!–brunetkazawołałazaprzyjaciółką.Wjej
głosiewychwyciłlekkąnutępaniki.
Jegorównieżogarnęłapanika.Doświadczenie
podpowiadało,żeszukanieteraznowychznajomości