VIII.Jeże.
RazujednegoKamilkaiMadziasiedziałynaswychskładanych
stołeczkachwcieniudrzewiczytałyjakieśzajmująceksiążeczki.
NagleStokrotkaprzybiegłazdyszana,wołającjużzdaleka:
–Kamusiu!Madziu!Chodźcieprędkozobaczyćjeże!Złowionoich
cztery,jestmatkaitrzymałe!
Dziewczątkapośpieszyłynawezwanie!Jeżeleżaływkoszyku.
–Wyglądająjakkolczastekule!Niemająaniłapanigłowy–rzekła
Kamilka,przyglądającsięimzbliska.
–Zdajemisię,żesątakskulone,iżniewidaćichłapekigłówek
–mówiłaMadzia.
–Zarazzobaczymy.Wyrzucićjetrzebazkoszyka–odpowiedziała
Kamilka.
–Ależonebędąciękłuły!Jakżejeweźmieszdoręki?–spytała
Madzia.–Poczekajchwileczkę.
Torzekłszy,Kamilkawywróciłakoszykamałejeże,czującziemię
podsobą,poczęłysięruszaćiwysuwaćłapki,apotemgłowy
kuwielkiejradościdziewczątśledzącychichruchy.Wreszcieimatka
łebswójukazała,aledostrzegłszydzieci,chwilęzawahałasię,
następniewydałakrzyk,nawołującswemałeiposunęłasięnaprzód,
chcącsięskryćwkrzakach.
–Jeżeuciekają!..–zawołałaStokrotka.
Jednocześnienadbiegłstróżogrodowy.
–Ach!Ach!mojeznajdkirozbiegłysię!–wołałzmartwiony.–Nie
trzebabyłowyrzucaćjezkosza,terazdużobędęmiałroboty,żeby
jepołapać.
Torzekłszy,popędziłzaniemi,chociażbiegłyniezmiernieszybko
wstronęgaikuibyłyjużbliskoogromnego,staregodębu,którymiał
otwórzjednejstrony,mogącysłużyćjakodoskonałedlamałych
zwierzątekschronienie.Małojużbrakłodotego,żebysięwniem
ukryły,gdynagledałsięsłyszećhukstrzału.
Dużyjeż,trafionycelnymstrzałem,przewróciłsięmartwyusamego
wejściadonory,cowidzącmałezatrzymałysięwbiegu,niewiedząc
copocząć.
Stróż,zastrzeliwszymatkę,pochwytałjejmałedosakwy.
Nadbiegłynatowszystkietrzydziewczynki.
–Dlaczegozabiliściebiednestworzenie,niedobryNikodemie?
–rzekłaKamilkazoburzeniem.
–Małejeżykipozdychająterazzgłodu!–zawołałaMadzia.