Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROzdzIał4
LORENZO
Odsamegoranabyłemwchujowymhumorze.Dzisiajmiałem
wplanachlotdoParyża,ponieważzostałemzaproszonynawie-
czórkawalerskiBrunaiWilliama.Coprawdaznaliśmysięoddaw-
na,alenaszerelacjewskoczyłynainnypoziom,gdyprzezkrótki
momentmisięwydawało,żeCatherinemogłabystaćsiędlamnie
kimśważnym.
Niestetypodjąłemkilkazłychdecyzjiinieświadomiewyświad-
czyłemWintersowiogromnąprzysługę,kiedypchnąłemjąwjego
ramiona.Naszczęściemojafascynacjaminęłatakszybko,jaksiępo-
jawiła,więcniepozostałominicinnego,jakzrezygnowaćitrzymać
kciuki,żebyimsięudało.
PośniadaniuzadzwoniłemdoSaweria.Okazałosię,żedalejnie
mieliśmyżadnychposzlak.Ktośposłużyłsięmojąpracownicąiza-
łożyłpodsłuchwmoimklubie,ajabłądziłemjakślepiec.
Kiedypopijałemwciszykawę,siedzącwskórzanymfotelu,do
gabinetuwpadłamojamamaEnrica.
–Dzieńdobry,synku.–Podeszładomnieżwawymkrokiem,
astukotjejszpilekomarmurowąposadzkęrozbrzmiewałwcałym
pomieszczeniu.
–Dzieńdobry,mamo.Jaksięczujesz?
31