Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
konałpanjeden,możedwatelefonydopodległychi
tyle.
Ależ!
Nieotochodzi.Wielejestemwstaniezrozu-
mieć.Antonowiczmacharęką.Tylkoproszę
powiedzieć,conamtepanadziałaniadały?
Policjantowizasychawgardle.Trzęsącąsiędło-
niąnalewawodydoszklanki.Gabinetwypełniaci-
sza.Słychaćtykaniestojącegopodścianązegara.
Pollanawiedzamyśl,żejeśliteraznieawansujena
pierwszegopolicjantawPolsce,toniezostanienim
nigdy.
Potrzebujęludzi,specjalistów.Askądmamich
wziąć?Młodzidoniczego,astarzypoodchodzili
naemerytury.
Możliwe,możliweodpowiadaminister.Tyle
żenamtodalejnicniedaje.
Nierozumiem.
Paniekomendancie,powiembezogródek:w-
nomnietoobchodzi.
Zastępcawpatrujesięwszklankę.Niespodziewał
siętakiejriposty.Kiwagłową.Najegoczolepoja-
wiająsiękropelkipotu.
SprawęprzejęłaAgencjaBezpieczeństwaWe-
wnętrznego.Ministerprzeszywamundurowego
wzrokiem.Panmimówi,żetoegzekucja,tak?
Tak,panieministrze.
39