Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zbochenkiemchlebaigarnkiemwręku,dopadłflisaków.
Jadądonas!Pocztowąkolasąpanyjadą!
Aktotaki?Wiesz?Widziałeś?
Halimongłowęwtuliłwramiona,rozczapierzonymi
rękamitłumaczyłsięzniewiadomości,aletwarzjaśniała
muradościąinadzieją.
Takczegóżtycieszyszsię,
kolinieznajesz
?10
Zawszetoludzie...idonas!
Pocztowalandara11,umorusanawbłocie,najeżona
tuiówdziezadrami,jakdzik,którydopierocoprzedarłsię
przezgąszczary,stanęłaprzedpodjazdemdużego,
drewnianegodomu.Czwórkakonizdrożonazatrzymała
siębezwszelkiegowysiłkuwoźnicy,bezparsknięcia
nadobrąwróżbę.Niktteżniewitałodprogu,żadennawet
pachołekniepośpieszyłzpomocągościomprzy
wysiadaniu.Jedenzpodróżnychpowodziłzmęczonymi
igorączkowobłyszczącymioczymapociemnymfroncie
dworu,potrawnikunieoczyszczonymzzimowych
nawałów...wreszciewestchnął,araczejparsknął
pogardliwie.Odgorzkiegonamysłuoderwało
gospostrzeżenie,żejegotowarzyszdrzemie,zsunięty
wkątpowozui,znęconyspokojem,układasięjeszcze
wygodniejdosnunadobre.
Kamil!...Dojechaliśmy...
Spoddaszkaczapkibłysnęłyoczyniebieskie,mętne,
nibypijaneKamilwyprostowałsięszybkoiochoczo.
Patrzcie!Myślałem,żetodużodalej...
Ktomatakie,jaktyzdrowie,dojechałbydrzemiąc
naSyberię.
Niedogadujmidozdrowia,Edziu,bogotówjestem
zachorować.Icóż?Wysiadamy?
Niewidzęniclepszegodozrobienia,chociażniktsię
nierzucananaszeprzyjęcie.Uprzedziłemcię,żetodzicz
odludna.