Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
uśmiechemkapralWęży.
–JesteśWężem–parsknąłBykipokazałpalcemnaziemię.–Więc
pełzaj.
Santersunąłwjegostronę,torującsobiedrogę.Wstaliśmy
zSerafine,wymieniliśmyspojrzenia.Wzruszyłaramionami
iruszyliśmyzanaszymrosłymprzyjacielem.
–Wieszco?–zagadnąłprzyjaźnieFefre.–Jestteżinnysposób.
Możetotymiustąpisz?
–Ciekawejak?
–Zbykazrobięwołu.Towzmagaprocesymyślowe!–rzucił
zuśmiechemFefreirąbnąłkolanemtam,gdzieodnosiłotonajlepszy
skutek.Bykzjękiemzgiąłsięwpół.Jedenzjegokompanówchwycił
stołek.Karczmarzwyskoczyłzzakontuaruizałamującręce,błagał
orozsądek.StołekprzeleciałobokkapralaitrafiłwplecyinnegoByka,
nacotenodwróciłsięiruszyłnaFefre’a.Wążniebyłtakgłupi,
bystaćwmiejscu;uchyliłsięodjednegociosuidrugiegoiwtedy
trzeciBykzłapałgowpół,podniósłdogóryicisnąłnastół.Fefre
ślizgiemprzejechałpoblacie,koszącpółmiski,kufleibutelki,
zrzucającjenasiedzącychprzystole.Jedenznichchwyciłsrebrny
półmisekzpołowąindyka,którywylądowałmunakolanach,
izdźwięcznym,blaszanymbrzękiemrozbiłgoFefre’owioczerep.
Wążosunąłsięnapodłogę.
Santerdopadłdonich,odsunąłnabokjednegoByka,potem
drugiegoipodciągnąłzakołnierzoszołomionegoFefre’a,stawiając
gonanogi.
–Chłopaki!–krzyknąłiuniósłuspokajającorękę.–Nie
mapowodu…–Ktośzdzieliłgokrzesłemwplecy.Santerwestchnął
ipodtrzymującjednąrękąoszołomionegoWęża,odwróciłsiępowoli.
–Niechceszmiećzemnąnapieńku–oznajmiłuprzejmie.
–Aczemunie?–odparłzaczepnietamtenizamachnąłsię,poczym
zdziwiłsię,żezłapałemgozapięść.