Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nigdyprzedtemniesłyszałem,bywypowiadałmojeimię
takbłagalnymtonem.Jakbymbyłpieprzonymwładcąjego
losu,trzymającymcienkąnićżycia.
Scottodciągagoodemnieimałoconieobrywaprzytym
łokciemwszczękę.
Niechsiępanuspokoi!nakazuje,kiwającdomniena
znak,bymsiępospieszył.
Musiszgostamtądwyciągnąć!krzyczymójdawny
prześladowca.Jace!Jace,niemożeszpozwolić,byzginął!
Słyszysz?!
DesperackiełkanieBenaodbijasięechemwmojejgło-
wieiniechcezamilknąćnawetwtedy,gdyprzekraczampróg
domu.
Docieramdocelubezwiększychproblemów.Lukaidzie
tużzamoimiplecami.Ogieńszaleje,pożerającwszystkowo-
kół,alejanietracęnadziei.Postanawiamsobie,żeodnajdę
osobę,któranajwyraźniejjestniezwykleważnadlaSchnei-
dera.Niechcęzemsty.Jestemprzekonany,żegdybymczuł
inaczej,niebyłbymgodziennazywaćsięstrażakiem.
Wejściedołazienkizostałozatarasowanebelką,której
pozbywamsięzpomocąFishera.Potemwyważamydrzwi
iwchodzimydopomieszczenia.
Odrazuzauważammężczyznęwbokserkach.Nagłowę
narzuciłsobiemokryręcznik,cobezdwóchzdańbyłodo-
brymposunięciem.Niemogęstwierdzić,czyżyje.Jego
klatkapiersiowasięnieunosi.
Becker,spierdalamystąd!Aletojuż!wrzeszczymój
przyjaciel.
Naglecośjęczyprzeraźliwie,jakbychciałonasostrzec.
Czaspowolisiękończyijeślizarazniewybiegniemynaze-
wnątrz,opuścimytomiejscewczarnychworkach.