Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
DariuszKankowski:RE-HORACHTEPierwszespotkanieRW2010
–Tak,chyba...raczejtak–odparłRadek.–Alemożliwe,żejeszczekogoś
spotkamy.Mogliocknąćsięwcześniej,winnymmiejscuiskierowaćwgłąbwyspy.
Michałpokiwałgłową,wyrażającwduszycichąnadzieję,żeudaimsię
odnaleźćwszystkichpasażerówstatku.
Gdyprzyglądałsiętwarzomtowarzyszy,widziałnieudolnieskrywanąrozpacz
ipomyślał,żesammusiwyglądaćpodobnie.Żadenznichniepotrafiłgłośno
iotwarcieprzyznać,wjakbeznadziejnejsytuacjisięznaleźli,krzyknąćzgniewu,
żaluibezsilności.Tłumilitewszystkieokropneuczucia,niechcieliokazaćsłabości
przedsobąnawzajem.Wpewiensposóbobecnośćkompanówdodawałaimsił.
Michałdaremnieusiłowałprzypomniećsobie,codziałosięwczorajszejnocy.
Powracałydoniegojedynieniewyraźne,urwaneimglistewspomnienia,naczele
zdudniącymwczaszceechemszeptu:Tojużkoniec.
–Wiektośmoże,gdziejesteśmy?–zapytał,byniemyślećopalących
promieniachsłońcaiżebyprzerwaćnieprzyjemnemilczenie.
–NajprawdopodobniejnajakiejśniewielkiejwyspienaMorzuSargassowym–
odrzekłKrystian.–MożenawetwsamymTrójkącieBermudzkim.
Michałwestchnąłnerwowonamyśl,żeutknęlitunadobre.Nieznanenapawało
golękiemijednocześniedziwnąulgą,którejjeszczeniepotrafiłzdefiniować.Nie
zamierzałjednakspędzićresztyżycianatejwyspie.Przerażałagoświadomość
własnejniesamodzielności.Prawdopodobnienieprzeżyłbysamotniechoćbyjednego
dnia–niemiałpojęcia,jakrozpalićogień,niebyłdośćzaradny,bywłasnoręcznie
zdobyćpożywienie.
NiebawemznaleźliDarka,zmozołemstarającegosięrozbićkokosowystający
zpiaskukamień.Nieopodal,podjednązesterczącychwysokopalm,rosnących
wgraniczącymzlasempasiezgniłejroślinnościiostrejtrawy,leżałokilkainnych
orzechów.
10